Przejdź do zawartości

Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
39
ROZDZIAŁ I.

— Dla Boga! zawołał Masson, to stary Negr! gdzie iest twóy Pan, kto był ów łotr za duchownego przebrany? i w tymże samym czasie ruszył nogą, iakby do nowego gotował się uderzenia.
— Zmiłuy się nie biy mnie, miéy wzgląd na lata moie! rzekł Cezar, przysunąwszy się na iednéy nodze do krzesła, za którem znaleść chciał obronę swoią. Czegoś chcesz po mnie, wszystko ci powiem.
— Mów więc! co za ieden był ten Xiadz, któregoś do Pana swoiego sprowadził? zapytał Porucznik trzymaiąc ciągle swą nogę, w grożąeém przygotowaniu.
— Harwey, odpowiedział ze drżeniem Cezar.
— Co za Harwey? zapylał Masson, uderzaiąc tak silnie nogą o podłogę, że aż po ścianach rozległo się srogiego Herkulesa echo.
— Birch, rzekł Negr, padaiąe na kolana z boiaźni, aby roziadły Porucznik, nowego niechciał przypuścić attaku.