Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
164
SZPIEG

pelusz, pozdrowił otaczaiących siebie, i ci wzaiemnie mu się z uszanowaniem ukłoniwszy wyszli, zostawiaiąc go samego z Adjutantem swoim.
— Kazałżeś przyiść człowiekowi, którego widzieć chciałem? zapytał go w kilka chwil po odeyściu Officerów.
— Czeka na rozkazy Jaśnie Wielmożnego Pana.
— Powiedz niech weydzie; chciałbym z nim moment bez świadków pomówić.
Adjutant wyszedł. Drzwi się wkrótce otworzyły, i człowiek bez munduru, po ubiorze swoim nieokazuiący nic znamienitego, wszedł do pokoiu i skromnie przy drzwiach pozostał. Bądź przez wrodzoną boiaźń, bądź przez przyzwyczaienie się do ostróżności, wszedł on cicho na palcach, iż Wódz Naczelny nie spostrzegłszy iego przybycia, zamyślony, przy kominku siedział.