tnych iego rysów. Ugodzony kulą w piersi poległ na mieyscu, i w swéy twarzy zachował ieszcze wyraz zapału i energii, z iaką szedł zwykle do boiu. Zdawał się bydź uśpionym, i marzyć o nieprzyiaciół zwycięztwie. Dunwoodi zsiadł z konia i ze łzami w oczach wpatruiąc się w zwłoki bohatera, zawołał: tym iego orężem zemścić się potrafię. Z zlodowaciałéy ręki, chciał mu pałasz odebrać, lecz trzymał on go ieszcze tak mocno, iakby nie chciał pozwolić, aby mu odbierano ten zaszczyt iego życia, którym się sławy swéy dobił.
— Pochowany z nim będzie, rzekł Major: Sytgreawie! pamietay uczcić szczątki przyiaciela naszego, a ia pomścić się iego śmierci póyde.
W tych słowach wsiadł na konia i na czele dragonów samą iedynie oddychających zemstą, udał się w pogoń za nieprzyjacielem, któren cofaiąc sie ku brzegom Hudsonu, przechodził przez niedostępne
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/157
Wygląd
Ta strona została przepisana.
157
ROZDZIAŁ VI.