Przejdź do zawartości

Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
141
ROZDZIAŁ VI.

kie zatém twoie zdanie, o użyciu téy broni, ani z teoryi, ani z praktyki pochodzić nie może, a kto czego nie zna, niech milczy i słucha.
— Co mnie tam po tych wszystkich baśniach waszych; albo mi co z tego przyidzie? odpowiedziała Betty: kładąc głowę na swą beczkę: bitwa nie iest igraszką, a każde uderzenie iest dobre, skoro od niego nieprzyjaciel upadnie.
— Sądziszże Kapitanie! iż będzie nam dziś ciepło? zapytał Sytgreaw Lawtona, nie chcąc nawet odpowiadać na uwagi szynkarki.
— Więcéy iak pewno, odpowiedział Kapitan, tonem smutnym i boiaźliwym, któren zmieszał doktora; rzadko bardzo, żeby krew nie płynęła potokami na polu bitwy, zwłaszcza téź kiedy z nieumieiętnemi rekrutami, działać przyidzie naprzeciw regularnego woyska.