dwórze, gdzie poznał Sytgreawa, obciążonego trupem iednego z bandy napastników.
— Czyś rozum stracił Sytgreawie? zawołał rozgniewany Lawton; mógłżeś się sam narażać dla tego łotra, który tysiąc razy na śmierć zasłużył.
— Chociaż łotr, nie przestał dla tego bydź człowiekiem, któremu z powołania moiego pomoc winienem, odpowiedział doktor, ocieraiąc sobie pot z czoła, i wpatruiąc się z żalem, w trupa rozciągnionego na ziemi. Znalazłem tego nieszczęśliwego wśrzód ciemności i dymu, iego ięki zapewniały mnie, iż go duch żywotny ieszcze nie opuścił, i że iak sądziłem uratowanymbydź może; lecz teraz przekonywam się, iż musiał poledz z twéy ręki Lawtonie! mimo to żem cię tyle razy prosił, abyś miał wzgląd na ludzi, i ich uleczenie nauce naśzéy zostawił. Powiedzże mi, iakże ich wielu padło podobnie?
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 3.djvu/111
Wygląd
Ta strona została przepisana.
111
ROZDZIAŁ V.