Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
57
ROZDZIAŁ III.

żył, i innego nie miał na celu, iak tylko zyskowną sprzedaż swoich towarów, na które wiedząc iż pomiędzy bogatszemi iedynic familiami znaydzie kupca, do domu Pana Warthona wśrzód naywiększéy ulewy przyszedł.
W kilka chwil po odebraniu rozkazów od młodéy swéy Pani, Cezar wprowadził do pokoiu nowego przychodnia, który wszystkich uwagę zwrócił na siebie. Człowiek to był dość słusznego wzrostu, chudy, lecz przy tém zdrów i silny. Zdawał on się uginać pod skrzynką iaką dźwigał na sobie, z tem wszystkiém przerzucał nią na wszystkie strony, iak gdyby puchem iedynie napełnioną była. Siwe zapadłe iego oczy, przelatywały ustawnie z iednego przedmiotu na drugi, iakby spoyrzeniem chciał przeniknąć od kogo i na czém mógłby więcéy zarobić: w wyrazach twarzy, w ruchu i w saméy nawet postawie, widać było kupiecką przebiegłość z pospolitym charakte-