Przejdź do zawartości

Strona:Szkice i studja historyczne T. 1.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nej ówczesnami stosunkami i korzyścią polityczną wytłumaczy, ― jeżeli zarazem nie oczyści Possewina i O. Voty i systemu wychowania jezuickiego w epoce upadku z pod wszelkiego zarzutu, jeżeli nadto np. odsłoni po raz pierwszy szkodliwe zachowanie się zakonu podczas rokoszu Zebrzydowskiego, może być pewnym, że ściągnie na siebie ze strony Jezuitów i ich stronników gromy.
Zaślepienie idzie tu niezmiernie daleko. Płytki jakiś krytyk z demokratycznego obozu, który się u nas np. na reprezentanta dzisiejszym demokratycznym interesom narzuca, a o demokracji, jej celach i prawach nie ma widocznie żadnego pojęcia, nie czyta całej historycznej książki dającej nowy obraz przeszłości narodu, a jeżeli czyta, tem gorzej dla niego, bo nie widzi, jak książka ta pierwsza wykazuje, że u nas wogóle kiedyś w XVI wieku jakieś demokratyczne stronnictwo istniało, że ono miało swój rozsądny program, w którego obronie walczyło, że miało swoich ludzi a chwilowo nawet osiągnęło przewagę. Dowiedziawszy się po raz pierwszy o czemś podobnem, powinienby podskoczyć z radości i krzyczeć: zwycięstwo! Ale on tego wszystkiego nie widzi, on się czepia czego innego. Gniewa go, że historyk w przeszłości naszej śledzi troskliwie wszelkich usiłowań, które wśród ogólnej anarchji mogły doprowadzić do zbudowania wogóle władzy rządowej, bo trapi go zmora, że demokracja a silna władza rządowa to dwa sprzeczne pojęcia, i dlatego historyka o tendencje absolutystyczne posądza. Jakimby to był historyk, któryby nie liczył się z takim naukowym pewnikiem, jak ten, że żadne państwo bez silnej władzy rządowej ostać się nie może, coby był wart sąd historyka, któryby tego pewnika do dziejów naszych nie stosował, ― tego można nie wiedzieć, ale to pewna, że taki krytyk wart takiego demokraty, a taki demokrata wart takiego krytyka.
I gdyby to tego rodzaju zarzuty podniesione były w formie poważnego roztrząsania i naukowego sporu! Ale krytycy takiego chowu, dopatrzywszy się raz tendencji, już nic dobrego i nic nowego w książce się nie dopatrzą, gotowi twierdzić, że w książce takiej niema wzmianki o Kochanowskich (prawda, że go szukają w pierwszej połowie XVI wieku), że niema w całej książce nic o rozwoju prawa, choćby wszyscy inni utrzymywali, że prawem