Przejdź do zawartości

Strona:Szekspir - Północna godzina.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Olivija.

O, choryś na miłość własną, Malvolio, i to ci smak psuje. Człowiek szlachetny, wolny od zarzutu, i swobodnéj myśli, widzi tylko strzały na ptaszki w tém, co ci się zdaje kulą dzialową. Uprzywilejowany śmieszek nie uwłacza nikomu, chociaż przedrwiéwanie jest jego rzemiosłem, podobnie-ż jak człowiek rozumny nie uwłacza nikomu w szczególności, chociaż przygania wadóm powszechnym.

Błazen.

O niech-że ci Merkury udzieli daru kłamstwa, kiedy mówisz tak dobrze na stronę głupców!

(Wchodzi Marija).
Marija.

U drzwi jest jakiś młody gentleman, i żąda pomówić z Panią.

Olivija.

Przysłany od Księcia Orsino? nie prawda-ż?

Marija.

Nie znam go, Ledy! Jest to jakiś ładny młodzieniec i z okazałą służbą.