Przejdź do zawartości

Strona:Szekspir - Północna godzina.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


wie, jak kądziel na prząśnicy; i spodziewam się jeszcze dożyć do tego, że jakakolwiek dobra gospodyni ujmie twą głowę w kolana i prząść z niéj będzie.

Sir Andrzéj.

No, to żarty! Ale jutro tedy wracam do siebie, Sir Tobijaszu! Twoja siestrzenica nie chce się dać widzieć; a gdyby nawet i chciała widzieć kogo, to i tak można stawić dziesięć przeciw jednemu, że nie mnie zapewne. Sam Książę, tutejszy sąsiad, ma się do niéj.

Sir Tobijasz.

Ale ona Księcia nie chce! Nie chce ona żadnej zgoła partii wyższej nad jéj stopień, majątek, lata i rozum. Sam słyszałem, jak przysięgała na to. Jeszcze więc żyje nadzieja, przyjacielu!

Sir Andrzéj.

Kiedy tak, a więc zostaję jeszcze na miesiąc. Dziwny-bo to ze mnie, a nawet bardzo dziwny człowiek! Czasem lubię razem i bale i maskarady.

Sir Tobijasz.

Zdasz-że się do tych fraszek? rycerzu!