Strona:Szczęsny Morawski - Sądecczyzna.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tam poległ Włodzimierz Gryf wojewoda krakowski wraz z najdzielniejszą szlachtą: 18 marca 1241.
Bolesław zaś Wstydliwy, słysząc o tej porażce: wraz z żoną i matką uciekał ku Węgrom do teścia swego. Lecz niedaleko umknęli: — W Podolińcu doszła ich wieść: że Tatarzy pierwej jeszcze przebyli góry i nad rzeką Sają biją się z Węgrami.
Istnieją jeszcze szczątki starego podolinieckiego zamku i wskazują okno małe niegdyś nad bramą wieży, którem niecierpliwie wyglądała Kinga ku stronie południowej wysełając gońca za gońcem; aby się wywiedzieć o losie bitwy. Wywiedziała się nieboga od samego ojca, który po porażce swoich ocalał tylko poświęceniem wiernych dworzan. Byli niemi dwaj synowie: Rugacza, którzy mu podali konia i Polacy: Adam z Bojomirem Sulisławiczem, którzy powstrzymywali wroga. Sulisławicz cudów waleczności dokazywał. Silnie rzuciwszy włócznią skoczył sam w zastęp tatarski siekąc wkoło siebie. Mnóstwo ubił, mnóstwo ranił i roztrącił; w końcu ciężko ranion, ledwo wyzdrowiał. Bela nagradzając go mówi: „Myślą nawet nie objąłby czynów i zasług jego, nie dopiero pismem.“
Czy nie był to: Gryf Sulisławicz? syn dzielnego hetmana przeciw Rusi??
Madziary mieniąc go krewnym: Omadeusza wojewody spiskiego.
Bolesław zaś wraz z żoną i matką uchodził do niedostępnej ostatecznej kryjówki: do zamku w Pieninach. Henryk sołtys podoliniecki pomagał im w tej niebezpiecznej ucieczce, nieżałując mienia i zdrowia wobec czambułów tatarskich.
Widząc zbawienną zameczka niedostępność na wysokim skalistym szczycie, mogli się królewscy tułacze zdziwić i błogosławiąc opatrzności boskiej zawołać: że to nie ludzie ale anieli chyba z niebios zamek ten wystawili.
Samo wyjście na zamek: jeżeli, co nietylko prawdopodobna lecz przy pośpiechu: konieczna, od strony Podolińca więc od Sromowiec dzisiejszych, miejsce miało: pieszo tylko mogło być uskutecznione.
Lud wiejski przechował pamięć tej ucieczki, a litując się doli młodej świątobliwej a tak nieszczęśliwej Kingi opowiada: — Że szła płącząc, i boso dla strasznej skał onych