Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
67

Szereg synów króla był nadzwyczaj smutny,
Patrząc na zgon ojca straszny i okrutny,
Łzy się lały rzewne nad poległym starcem...
Każda łza olbrzyma była wody garncem.

A najstarszy z synów w te się ozwał słowa:
„Łaska twoja panie, niechaj nas uchowa,
Zostań naszym królem, lecz nam oszczędź zgonu,
Będziem podporami władzy twej i tronu.”

„To co brat powiedział, wszyscy przyjmujemy,
Twe rozkazy święcie wypełniać będziemy,
Zawołali wszyscy, wierz słowu olbrzyma,
Olbrzym gdy przysięga, przysięgi dotrzyma.”

„Dobrze, rzecze Janosz, projekt wasz przyjmuję,
Warunkowo — jadnak... w świat iść potrzebuję,
Nie jest mi podobna ciągle u was bawić,
Muszę więc za siebie zastępcę zostawić.

„Nie obchodzi mnie to, kto nim będzie zgoła,
Rządy weźmie jeden z śród waszego koła,
A gdy mi was będzie potrzeba gdzie w świecie,
Wy jako mąż jeden na głos mój staniecie.”

„Weź więc tę piszczałkę, miłościwy panie,
Kiedy na niéj zagrasz, cały lud nasz stanie,”
Rzekł najstarszy olbrzym ze czcią niewymowną,
I dał wojakowi piszczałkę czarowną.