Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
58

„O! biedaczka, wielkie przebyła cierpienia,
Strasznie ją, dręczyła stara bez sumienia,
Aż ją za to skarał Bóg, co rządzi w niebie,
Dziś jest zła macocha na żebranym chlebie.

„Za wami téż także tęskniła, płakała,
Jeszcze was w godzinę śmierci wspominała:
Niech cię Bóg, mój Janczi, mieć w opiece raczy,
W niebie twoja Ilusz z tobą się zobaczy.

„Po tych słowach śmierć jej zamknęła wnet oczy...
Skromna jéj mogiła jest tu na uboczy,
Wszyscy ludzie wioski szli za nią do grobu,
Płaczu ich utulić nie było sposobu.“

Prostą swoją powieść dziewczyna skończyła,
I na grób Iluszki go zaprowadziła.
Gdy ujrzał mogiłę swojej ukochanéj,
Wojak upadł na nią boleścią złamany.

I wspominał sobie owe czasy błogie,
Kiedy jeszcze biło serce Ilusz drogie...
Dziś jéj serce czyste, lica ukochane,
Ścięte śmierci lodem, ziemią przysypane!

Już oddawna zniknął słońca blask czerwony,
I z chmur wyjrzał miesiąc ponury, zamglony,
Aby bladym blaskiem cień przerzedzić gruby,
Kiedy Janosz odszedł od grobu swéj lubéj.