Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
38

Skoczył Janczi z konia, pobiegł ku królewnie,
I w jej cudne oczy, patrzące niepewnie,
Spojrzał, a królewna zbudzona z omdlenia,
Rzekła tak do sprawcy swego ocalenia:

„Drogi mój wybawco, kto jesteś nie badam,
Lecz serdeczną wdzięczność mą ci wypowiadam,
Chcę ci wynagrodzić za wolność wróconą,
I jeżeli zechcesz, zostanę twą żoną.“

W żyłach Janczi wrzała także krew nie woda,
Więc nie dziw że drżała jego dusza młoda,
Lecz aby poskromić wewnętrzne wzruszenie,
Janczi przywiódł na myśl Iluszki wspomnienie.

Potem do królewny tak przemówił słodko:
„Jedźmy wprzód do ojca, królewno-pieszczotko,
Pomówim z nim o tem, a teraz czas w drogę,“
Wsadził ją przed siebie na koń... dał ostrogę...