Strona:Stefan Napierski - Poeta i świat.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

woń bzowych krzewów, postrzega sam siebie,
jak stoi na wybrzeżu dzieckiem, z czułym wzrokiem,
co jest zlękniony i płakać pragnie, widzi
poprzez otwarte okno blask w swej izbie —
lecz wielki korab unosi go dalej,
na toru modrej, głębokiej, bez szmeru
sunąc w pożółkłych, niepojętych żaglach.