Strona:Stefan Napierski - Obrazy z podróży.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przechodzę aleją, szczęśliwy! Na omszałym cokole
Amor, nad rdzawym basenem strzegący zamarłej fontanny,
uśmiecha się dziwnie i palec do rozchylonych usteczek
wznosi, nabrzmiałych słodyczą, przekorny, prawie mówiący.
A dęby, gdzie wicher północy i chmury, wzdęte scenicznie,
gniazdo wiją dostojne, wtórują dudniącem milczeniem.



TEATR W NIEMCZECH

Na scenie i na ulicy pukają welocypedy.
O, synu kupczyka,
Pojąłeś córkę oficera,
A teraz ci serce zamiera,
Kiedy się z rąk wymyka.

Święty Franciszek, wykręcony jak drzewo,
Zachłyśnięty miłością człowieka.
Grajek w popękanych lakierkach
Przez blask reflektorów ucieka.

Ale miłość zbyt jest wielka
(zawsze jest jakiś ładny chłopiec nie wiedzieć skąd
o ruchach zbyt wdzięcznych
i jedzą w zapachach perfum mdłe kanapki).