Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zdrajca Marankagua! Fałszywy czarodziej!
— Krowom moim odmówił mleko!
— Złajnik!
— Parszywy pies mu kobongiem![1]
Lawinę okrzyków wstrzymał Itonguar powtórnem uderzeniem w pawęż. Uciszyli się, a on zakończył:
— W porozumieniu z przyjaciółmi moimi a wodzami waszymi, Atahualpą i Izaną radzę wam wojownicy Itonganów wybrać teraz kilku ludzi znających dobrze przesmyki prowadzące ze stoków północnych łańcucha gór na południe, w kraj naszych wrogów. Przewodnicy ci poprowadzą dwa bitne oddziały, złożone z najdzielniejszych i urządzą zasadzkę.
Po tych słowach wystąpił z groną wodzów doświadczony w boju Ngahue i skłoniwszy się, odpowiedział:

— Umiłowany przez bogów i mężów, Itonguarze! Dwóch znam tylko ludzi, na których w tej ważkiej sprawie polegać można: Izanę i Ksingu. Oni tylko znają góry z tej i tamtej strony jak myśliwy swoją tajstrę i skaczą ponad czeluściami przepaści jak skalne antylopy.

  1. Przodkiem.