Strona:Stefan Grabiński - Przypowieść o krecie tunelowym (1926).djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STEFAN GRABIŃSKI.

Wilamowi Horzycy
w szczerym podziwie poświęcam.
Przypowieść
o krecie tunelowym.

1)

(Epilog do „Demona Ruchu“).

Od pamiętnych czasów strażnikami tunelu kolejowego pod Turbaczem byli Florkowie. Funkcja ta, zresztą wcale nie ponętna stała się niejako dziedziczną w ich rodzie: przechodziła z ojca na syna. Podobno czwarte już z rzędu pokolenie pełniło straż w czeluściach góry. Tu się rodzili, tu spędzali żywot w twardej, dróżniczej służbie, tu marli. Śmierć dopiero, ta wielka niwelatorka ludzi, zawodów i rzeczy wydzierała ich trzewiom skalnym i oddawała ziemi w zaciszu cmentarnem, co ówdzie pod wirchem kąpało się w słońcu. Śmierć — pospółna włodarka ludzkich losów i ludzkiej doli...
Ostatnim strażnikiem z rodu Florków był Antoni, syn Jana, zmarłego przed 15 laty nagle podczas ustawiania zwrotnicy. Obecny strażnik był wtedy dwudziestoletnim młodzieńcem, świadomym już arkanów służbowych, w które zawczasu wtajemniczał go ś. p. ojciec, z góry przeznaczając na swego następcę. To też Antoś natychmiast po zgonie sędziwego rodzica i mistrza objął po nim czynności tunelowego dróżnika. Było to tak naturalne, jak następstwo dnia po nocy lub wiosny po zimie. Ze strony władz kolejowych nikt też nie podniósł sprzeciwu, nikt nie żądał od nowego strażnika spe-