Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

małżeńskich. Dowodów bezpośrednich na zabójczy wpływ, jaki mogło wywierać płciowe obcowanie z Sarą, wprawdzie nie miałem, lecz instynkt ostrzegał mnie przed zbytnią zażyłością. Grałem tedy rolę przyjaciela, idealnego opiekuna i doradcy, unikając starannie spółki cielesnej.
Sarę widocznie upór mój rozdrażniał, wzmagając chęć przełamania go. Używała tysiąca środków i półśrodków, na jakie tylko może zdobyć się kobieta ponętna, by przezwyciężyć moją odporność.
I przyznać muszę, że przeżywałem nieraz chwile szalonej pokusy — lecz obraz Stosławskiego, okropna wizja jego ostatniej, szczątkowej formy ziemskiego bytowania tam, w tej przepysznej sypialni mroziła mnie za najlżejszem wspomnieniem, ścinając w lód zapędy krwi.
Moja dziwna powściągliwość zrazu gniewała ją: pierwsze miesiące nienaturalnego współżycia, były pasmem gwałtownych scen. Pytany o powód zwalałem wszystko na karb platonicznego uczucia, jakie rzekomo we mnie obudziła.
— Zbyt wysoko cię cenię, Saro — odpowiadałem zwykle na jej namiętne wybuchy — by odważyć się na użycie fizyczne twego ciała. Umieściłem cię na zbyt górnym piedestale, by móc sięgnąć ręką po ciebie. Nie chcę brukać swego ideału.
Wtedy wyszydzała mnie, nazywając zwyrodniałym idealistą lub jeszcze mniej pochle-