Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

28. sierpnia, w rok niespełna od chwili zawiązania fatalnego stosunku.
Tego wieczora spóźniłem się. Jakaś recenzja czy artykuł literacki, który należało co prędzej puścić w świat, zabrał mi dwie godziny czasu: przyszedłem dopiero o ósmej.
W sypialni było zupełnie ciemno. Potknąwszy się parę razy o meble, trochę tem zirytowany, odezwałem się głośno:
— Dobry wieczór, Jadwigo! Dlaczego nie zapaliłaś światła? W tej ciemnicy można głowę rozbić!
Nie otrzymałem odpowiedzi. Najlżeszy ruch nie zdradzał jej obecności w pokoju. Zacząłem nerwowo szukać zapałek. Widocznie mój zamiar nie podobał się i postanowiła mu przeszkodzić, gdyż nagle uczułem na policzku chłodne muśnięcie jakby ręki i usłyszałem cichy, ledwo dosłyszalny szept:
— Nie pal światła. Chodź do mnie, Jerzy! Jestem w niszy.
Zadrżałem, przejęty dziwnem uczuciem. Po raz pierwszy od czasu naszej znajomości posłyszałem jej głos — właściwie jej szept. Po omacku zbliżyłem się do łóżka. Szept zamarł i nie powtórzył się już więcej. Nie widziałem jej twarzy, gdyż ciemność była absolutna; bielało tylko coś niewyraźnego. Zapewne była już w bieliźnie. Wyciągnąłem przed siebie rękę, chcąc ją objąć i natrafiłem na obnażone biodra. Dreszcz przebiegł me ciało i krew