Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moja! Oto dzień mi się kłoni pod wieczorną godzinę w rozblaskach jasny, pogodny, i pieśń moją nucę z podniesionem czołem, w łaskę Twą bogaty — Pani moja przedziwna!...
Dzisiaj już czwartek. Pojutrze o tej samej zachodu godzinie mam ją ujrzeć. Nie wcześniej. Taka jej wyraźna wola. Biorę do ręki jej list, tę bezcenną, koloru lila ćwiartkę papieru, z której ulatnia się subtelna woń heljotropu i odczytuję po raz, nie wiem, który:

„Drogi! Zajdź w sobotę, 26. koło 6 wieczorem do domu przy ul. Zielonej l. 8. Furtę od ogrodu znajdziesz otwartą. Oczekuję cię. Niech się spełni tęsknota lat wielu.
Twoja Jadwiga Kalergis“.

Dom przy ul. Zielonej 8! Jej willa! Willa „Pod lipami“! Wspaniały, w stylu średniowiecznym pałacyk pośród pysznego parku, odcięty od ulicy gęstą, drucianą siatką i lasem drzew, cel mych codziennych niemal przechadzek! Ileż to razy zakradałem się wieczorną porą w okolicę tego zacisza, z bijącem sercem wypatrując cień jej postaci na szybach okien!...
Zniecierpliwiony wyczekiwaniem upragnionej soboty, byłem tam już parę razy i próbowałem wejść; lecz zawsze zastawałem furtkę parkową zamkniętą: klamka ustępowała wprawdzie pod naciskiem ręki, lecz zamek nie odskakiwał. Widocznie dotąd nie wróciła. Należy być cierpliwym