Strona:Stefan Grabiński - Engramy Szatery.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie kolego — zagadnął obok stojącego asystenta — czy nic pana nie uderza w tym „garniturze“?
I wskazał ręką na pociąg, który tymczasem wystrzyknąwszy skrzelami maszyny białe kłęby pary, stanął na trzecim torze przed peronem.
Asystent przeszedł spojrzeniem „skład“ od początku do końca i potrząsnął przecząco głową.
— Nie widzę w nim nic nadzwyczajnego. Obsada wozów regularna, obciążenie średnie. Wszystko w porządku.
— Czy wozy nie wydają się koledze trochę smuklejsze niż zwykle? — poddał mu Szatera.