Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dła. Coś mu się nie podobało. Podniósł do ust gwizdawkę i dał trzykrotny, rozpaczliwy sygnał.
Zapóźno!
Bo oto od strony stacyi wstrząsnął powietrzem okropny łoskot, głuchy, dudniący huk detonacyi, a potem piekielna wrzawa, zgiełk i jęki — lament, płacz i wycie splecione w jeden dziki chaos ze szczękiem łańcuchów, trzaskiem druzgotanych kół, łomotem zmiażdżonych bezlitośnie wagonów.
Karambol! — szeptały zbielałe wargi. — Karambol!...