Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomian spojrzał na podwładnego z uwagą;
— Od któregoś z budników powiada pan? Hm... może. Ale poco? Dlaczego? Nasi ludzie zbadali przecież całą tę linię krok za krokiem i nieznaleźli nic podejrzanego.
Urzędnik rozkrzyżował ramiona;
Tego to już nie wiem. Rzecz można zbadać później w porozumieniu z Głaszowem. W każdym razie sądzę, że możemy spać spokojnie i nię zważać na dzwonki. Wszystko, co należało do nas, zrobiliśmy — przestrzeń przeszukana dokładnie, na linii niema ani śladu niebezpieczeństwa, którem nam grożą. Uważam te znaki poprostu za t. zw. „fałszywy“ alarm“.
Spokój asystenta podziałał kojąco na naczelnika. Pożegnał kolegę i zamknął się na resztę nocy w biurze.
Lecz służba niełatwo przeszła nad tem do porządku. Ludzie skupili się na bloku koło zwrotniczego i coś szeptali między sobą tajemniczo; od czasu do czasu, gdy ciszę nocy przerwał nowy podrzut dzwonka, pochylone ku sobie głowy kolejarzy zwracały się w stronę słupa sygnałowego i kilka par oczu rozszerzonych zabobonną trwogą śledziło ruchy kujących młotków.