Strona:Stefan Grabiński - Ciemne siły.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czącej kobiety i zmusza do milczenia zimnym,, spokojnym tonem:)
Dość tego! Obejdzie się bez skandalu. Nie bądź pospolitą, Różo! (gorżko z nawrotem bolu:) O jak ty mnie nienawidzisz.... (opanowując się, wraca do poprzedniego tonu:) Wiem dobrze, co mi uczynić wypada. — Oszczędzę ci trudu...
(Idzie równym, spokojnym krokiem ku drzwiom na prawo w głębi do swego gabinetu. U wejścia odwraca się raz jeszcze i spogląda na obecnych).
Norski.
Tak... to ja... (Po chwili do Wrockiego:) Do widzenia, kuzynie! Życzę powodzenia przy dalszej obserwacji na nowych terenach. (Znika w przyległym pokoju).
(Chwilę panuje duszna cisza. — Nagle Wrocki ocknąwszy się, przeciera ręką czoło, poczem szybkim krokiem zmierza do pokoju, w którym zniknął Norski. Gdy kładzie rękę na klamce, z wnętrza słychać strzał. Wrocki, cofając się mimowoli wstecz, wydaje stłumiony okrzyk, poczem jak skamieniały, wpatruje się we drzwi. Róża i przytulony do niej Adaś jak gromem rażeni patrzą w tę samą stronę. Z dala słychać wicher, łopot żaluzji i szum niespokojny morza...)

(Zasłona).


Lwów, 21 grudnia 1916 r.