Strona:Stefan Grabiński - Ciemne siły.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawdopodobnie jak mocne, jadowite wyziewy i przepajają sobą otoczenie, kłębiąc się w dzikich jak wężowisko skrętach. — W ten sposób zdarzyć się może, że morderca wpływając telepatycznie na innych, pewnego dnia ujrzy w ich ruchach ofiarę rąk własnych...
Norski (blady, wzburzony chwyta go za ramię).
Dość już! Dość już tego!... To szaleństwo!... To byłaby straszna zemsta, piekielna zemsta!...
(Róża i Wrocki obserwują go bacznie).
Wrocki (zdumiony wybuchem).
Tak, tak... Dobrześ to określił. Toby była zemsta umarłych — bez ich osobistego wdawania się...
I tu w całej grozie odsłaniają się otchłanie życia, świadcząc w znakach niesamowitych, jak okropną i dziwną zarazem jest dusza człowieka...
(Norski puszcza ramię Wrockiego i dysząc głucho, odchodzi do okna i otwiera je. Zewnątrz wpada słony oddech morza zmieszany z wiatrem podwieczornym. Lekki ruch opon i palm w salonie).
Norski (stłumionym głosem).
Trochę tutaj duszno... (patrzy zasępiony na morze; po długiej chwili ogólnego milczenia:)
Już zmierzch...