Strona:Stefan Grabiński - Ciemne siły.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

napróżno tutaj we willi, a gdy już pora odejścia statku nagliła, z konieczności opuścił wasz dom, nie mogąc pożegnać się już z tobą. Twoja własna wina, Różo; dlaczego nie wróciłaś wcześniej?
Róża.
Właśnie w tem cała zagadka. Muszę ci wytłumaczyć sytuację; inaczej nie zrozumiesz, że zarzuty, jakie czynię pamięci Stacha, są słuszne, że mogę mieć uzasadniony żal do niego.
Wrocki.
Słucham z uwagą.
Róża.
Muszę się śpieszyć ze zwierzeniami, bo Ryszard lada chwila może wrócić...
(Podchodzi ku oknu na skrzydle i podnosi żaluzję. Łuna zachodu oblewa jej czarną, wysmukłą postać, grając krwawo na dżetach sukni. Po chwili milczenia cala w strugach słońca mówi cicho:)
Takie samo słoneczne popołudnie było i dnia owego, kiedy mieliśmy opuścić razem ten brzeg. Tu, w tym salonie przyrzekłam mu. Mieliśmy się spotkać poza domem, mniej więcej o tej porze, pod zachód przy drodze do portu, w lasku palmowym,