A przecież była jakby stworzoną do życia pełnego pychy i młodzieńczej krasy — była jedną z tych, co podziw budzą i hołd odbierają jako daninę należną.
„Marzenia śniłam rozległe, kuszące,
Jakiem życie tak obficie darzy;
Ślub czynić chciałam u piękna ołtarzy,
Na ukwieconej wznoszących się łące!“
Lecz „czy padły złych oczu uroki, czy upojenia poniosły“ ją „chore“ — gmach życia i szczęścia runął.
Przeczucie rychłej śmierci wylęgło się w chorej duszy i zwarzyło radość słońca i piękna. Wytworzył się jakiś zagadkowy splot utajonej głęboko choroby ze świadomością złej doli i zgonu. A może tajemniczy związek z duszą ukochanej siostry Sławci zmarłej przed rokiem? Nie wiem.
Przecudny liryzm dwóch wierszy pisanych do zgasłej również przedwcześnie siostry, rzuca posępne światło na dzieje tej duszy głęboko wrażliwej i wierzącej. Odkrywają się jakieś zaziemskie związki, jakieś złowieszcze sojusze duszy żyjącej z światem tym po tamtej stronie. Stęskniona za umiłowaną siostrą
„Dusza się moja łaknąca i głodna
Beznadziejności okryła żałobą,
Rwie w Twoje ślady, źle mi — weź mnie z Sobą!“