odparował niezrażony Kuternóżka. — Ks. prałat znakomicie obznajomiony z poezją Słowackiego; znać silne reminiscencje literackie w jego stylu. Ksiądz podniósł nań zdumione mocno oczy; widać było, że nie poczuwał się wcale do imputowanego mu znawstwa. — Nic nie szkodzi, — drwił w dalszym ciągu Pawełek, — takie reminiscencje wychylają czasem nieoczekiwane przez nikogo głowy z pod progu świadomości. Prałat spojrzał porozumiewawczo na swego duchownego towarzysza. Lecz ks. Alojzy jakby czemś zawstydzony uniknął tego spojrzenia, spuszczając nisko powieki na przeczysty lazur swych zamyślonych oczu...
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
—
Wielki Post szedł coraz głębszy. Krucyfiksy na ołtarzach otulono w czarną krepę, księża przywdziewali do mszy fioletowe szaty, w świątyniach pod nieszpór rozbrzmiewały gorzkie żale: Kościół powoli wstępował we fazę ponurych rozmyślań i pokuty. W późne, marcowe popołudnia, gdy już chore słońce przedwiośnia, wkradłszy się przez szyby witraży, stroiło w pożegnalne glorje figury świętych i malowidła posowy, a wczesny zmrok wchodził w zmowę z cieniami po wnękach i niszach, rozlegały się w ciszy kościelnych ustroni jakieś szepty stłumione, wstydliwe westchnienia