Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Może ono zawsze będzie tylko wielkim kompromisem? Może duch, przyoblekając ciało, zawsze będzie musiał z niejednego zrezygnować?...
On — Pradera — wielki, ziemski minister był tego życia najdorodniejszym wyrazem — a ja go zniszczyłem. Kto zaręczy, czy nie popełniłem zbrodni przeciwko życiu?...
Życie! Życie! Czarowne i pełne ponęt jak młoda, urodziwa kobieta i jak ona pełne grzechu!
Gdzie tu prawda? Którędy droga? Jak okiem sięgnąć — manowce, wertepy. Nigdzie punktu oparcia, nigdzie drogowskazu! Myśl obłąkana tuła się po bezdrożach bez wyjścia...
Pozostaje etyka, moralność... Cha, cha, cha!... Etyka normatywna, etyka-regulatorka stosunków społecznych... Sumienie! Sumienie!...
On miał sumienie. Dlatego wysłał stąd Szantyra i przywłaszczył sobie dowody jego zbrodni, by świadczyły przeciw niemu, przeciw Pomianowi. Należało uwolnić ze szponów władz tego dekarza, tego biedaka, na którego zkolei padły w ostatnich czasach ich podejrzenia. Podobno naprawiał w owej fatalnej godzinie dach pałacyku przy ul. Jasnej i słyszał krzyk mordowanego. Słyszał, lecz nie zgłaszał się do zeznań przed sędzią śledczym z obawy, by go nie posądzono o zbrodnię...
Biedny głupiec!
Aż miesiąc temu doniósł ktoś, że go widziano w owej chwili na dachu. Gotowi go skazać!...