Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Buszczyński - Kraszewski więzień i Niemcy.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Czy zapobiegła temu spustoszeniu zdrowa, dobrze myśląca część społeczeństwa? Najzacniejsi nawet dali się unieść temu prądowi. Apatja ogarnęła wszystkich. Après moi le déluge! stało się ich hasłem. Jednostki, ożywione większem ciepłem, zostały wyszydzone. Wymyślono dla nich epitety różne na pośmiewisko. Zapał stał się śmiesznym. Opinja publiczna z ułudnym sztandarem, na którym wypisano te słowa bez treści, bez zamiaru nawet urzeczywistnienia ich, zmieniła się w narzędzie osobistych widoków, w narzędzie elastyczne, w chorągiewkę, obracającą się za każdym wiatru powiewem. Wynaleziono sofizmata, dające się nakręcać stosownie do okoliczności. Zaczęto upatrywać „dobre chęci“ tam, gdzie ich nigdy nie było, „zdolności“, pomimo wyraźnego nieuctwa, „błędy chwilowe“ w zasadniczych wyznaniach wiary, występnych, bo szkodliwych narodowemu organizmowi. Przebaczano najniebezpieczniejszym propagatorom fałszywych albo zbrodniczych doktryn, — nie z miłości bliźniego, nie przez pobłażliwość, — lecz w interesie osobistym, w nadzieji wzajemnego wspierania się. Solidarność, zasada w samej sobie szlachetna, wystąpiła jako czynnik obowiązujący, bez względu na to, że o ile solidarność w dobrem jest cnotą, o tyle w złem jest nieprzebaczalnym występkiem. Tymczasem zaraza ducha rozszerzyła się, trucizna weszła w organizm, w sposób myślenia świeżo dorosłych pokoleń. Serwilizm stał się alfą i omegą mądrości praktycznej w prywatnem i w publicznem życiu. Tak, w tych dzielnicach Polski, gdzie miejscowe ustawy dozwalają wybierać posłów narodowych, to prawo stało się polem spekulacji, środkiem, do osobistych wiodącym celów. Widzimy znowu przerażający obraz, którym nas przed trzemaset laty straszył wielki nasz kaznodzieja.
„On, jak powiada Mickiewicz, może najpierwej i najsilniej poczuł, czem była ta wolność w konstytucjach sej-