Strona:Stefan Blank-Weissberg - Barcie i kłody w Polsce.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wykaz uli nowoczesnych rozbieralnych, będących obecnie w większej ilości w użyciu w Polsce, wraz z próbą względnego ich ustosunkowania ilościowego w różnych dzielnicach kraju znaleźć można w pracy autora i Cedry (1936), co się tyczy uli nierozbieralnych, których na kresach wschodnich znajduje się jeszcze kilkadziesiąt procent, a które stanowią znaczny odsetek i w województwach centralnych, to poza trzema źródłami, które ukazały się w połowie XIX wieku, nie mamy nawet nowego wykazu ich typów.
Z przyczynków oryginalnych dotyczących budowy kłód ukazał się w ostatnich czasach zasługujący na uwagę artykuł Znamierowskiej-Prűfferowej (1933) oraz opis poleskich kłód na stojłach Moszyńskiego (1928). Stosunkowo więcej mamy źródeł dotyczących barci i bartnictwa. Nie mówiąc już o podstawowym artykule w „Słowniku leśnym, bartnym i orylskim” Kozłowskiego, ukazały się w ostatnich czasach prace Klosego (1925), Kelera (1928), opis barci poleskich Moszyńskiego (1928) i wyczerpująca praca Kochanowskiego (1935) o bartnictwie na Grodzieńszczyźnie. Rys historii ula rozbieralnego w Polsce znaleźć można w podręczniku Ciborowskiego (1927).
Mając możność zrobienia w ciągu ostatnich dwu lat kilkudziesięciu wycieczek po różnych okolicach kraju celem zapoznania się ze stanem pszczelarstwa, zwróciłem uwagę na typy uli nierozbieralnych. Zachęciło mnie do tego kilka rozmów odbytych w r. 1934 w Berlinie z prof. Armbrusterem, który od lat już kilkunastu zajmuje się historią rozwoju ula w Europie i którego prace są w chwili obecnej dla tego zagadnienia podstawowe.
Niniejsza próba zestawienia polskich typów uli pierwotnych nie może oczywiście rościć pretensji do wyczerpującej monografii. Jest ona próbą pierwszą, toteż niewątpliwie zawiera liczne braki i opuszczenia; myślę jednak, że braki dotyczą raczej detali, a nie faktów podstawowych. Szereg fotografii, które pracę tę ilustrują, a które przedstawiają niejeden szczegół, o którym nie wspomina dotychczasowa literatura przedmiotu, sam przez się zresztą, abstrahując nawet od treści, wydaje mi się już obecnie godny opublikowania.
Ponieważ przy poszczególnych opisach używam niejednokrotnie nazw technicznych, których zrozumienie wymaga do-