Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IX.
KONIEC BEZTROSKI.

Miasto-olbrzym zadrżało.
Beztroskę zastąpiła troska nagła, dławiąca.
Wypadki bowiem rozwijały się szybko.
Najpierw podały dzienniki sensacyjną wiadomość o zagadkowem porwaniu córki Znicza i jej narzeczonego na jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków powietrznych. Wiadomość, pełna jeszcze zastrzeżeń i omówień, zdawała się nieprawdopodobna. Ale upłynęło zaledwie kilka godzin, gdy usłyszano o strasznej groźbie, rzuconej przez Azjatów posłowi polskiemu, i o interwencji rządu sfederowanej Europy, a wkrótce potem czytano już o odwadze Lecrane‘a, ucieczce, wyprawie polskiej eskadry lotniczej, wreszcie o powrocie porwanych.
Gdy zaś prasa podała opowiadanie pilota szwajcarskiego, cudem wyzwolonego z rąk mongolskich, — prysły ostatnie złudzenia, zadrżały serca beztroskie, zrozumiano ostrzeżenia Znicza i pojęto nareszcie niebezpieczeństwo, zagrażające Europie!
I parlament wersalski zareagował szybko.