Strona:Stefan Żeromski - Wisła.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stoją, wzdłuż szlaku małopolskiej Wisły wyniosłe kopce, mogiły-grodziska, strome podwaliny drewnianych zamków, warstwami szkliwa, jak zbroją, z wierzchu nakryte.
Baśń lotna i zwiewna, jak nadrzeczna mgła, a nigdy niewyczerpana i niezmienna, jako jej wody, jedna jedyna dobrze wie i pamięta o rycerzach, co na te szklane góry wdzierali się z miłości, lub nienawiści, walczyli i konali.
W gałęziach Wisły, wśród sieci jej bujnych, górskich ruczajów, odwiecznego traktu, łączącego ciepłe morza południa z chłodnem morzem Bałtyku, ponad brzegami Bugu, łączącego zachód z Wołyniem i Dniepru źródłami, na północnej Tatr i Karpat pochylni, między szerokiem wielkiej rzeki łożyskiem i nieprze-