Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
57

że każdy kościół jest organizacyą grzesznych ludzi, nie czystych aniołów. W ciągu swego istnienia na ziemi, wśród tyranii i zepsucia ludzi, każdy kościół musiał z konieczności oprzeć się na czemś pozytywnem i zmysłowem, coby ludzkie stado, podwładne mu, utrzymało w ryzach, więc nie tylko na sile wewnętrznego przeświadczenia i na moralnej zasadzie, która w kościele katolickim jest przecie napewno, lecz także na potędze bojaźni, na sile rozkazu, na rutynie, na impozycyi, wypływającej z mniemanej oczywistości cudu. Zostając księdzem, musiał pan chyba o tem wiedzieć.
— Właśnie, że nie zdawałem sobie z tego sprawy i stąd cała tragedya. Z całą bowiem szczerością kapłani głoszą, że królestwo boże nie jest z tego świata, a nic, albo prawie nic, nie mówią o tem, jak królestwo boże osadzić na ziemi, wśród ludzi. Utrzymują, że wszystko jedno, jakie jest życie nasze na świecie, bylebyśmy osiągnęli królestwo niebieskie. To też oni z zasady konserwują siedliska nędzy, twierdze niedoli i dzisiejszej ciemnoty, gdyż to wszystko nie przeszkadza osiągnięciu nagrody wiecznej. Cuchnący prostaczek, głupiec i nędzarz może umrzeć in odore sanctitatis i zasiąść na prawicy bożej. Tymczasem kapłani właśnie dbają najbardziej o dostatek. Głosząc cnoty ewangieliczne, wyciągają ostatni grosz z sakiewki wieśniaka, a sami są karciarzami, opilcami, obżartuchami i rozpustnikami...
— No, między nami mówiąc, a jakby dla potwierdzenia wygłoszonej tezy, to pan rzeczywiście