Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
139

drzeć i uchodzić przez otwarte drzwi, czy postąpić inaczej. Tymczasem on spokojnie otworzył jakby drewnianą szafarnię, gdzie były ustawione rzędem rydle, łopaty, motyki i grace na krótkiej rękojeści, oskardy i drągi żelazne. Kazał im zabrać te narzędzia, każdemu inne. Skoro każdy ze zbiegów miał już w ręku motykę lub łopatę, Piotr podniósł ciężkie drzwi, w środku ceglanej podłogi tego lochu. Świecąc latarnią począł zstępować po szczeblach żelaznej drabiny, przytwierdzonej do ściany otworu, obmurowanego, jak studnia. Już z głębi tej studni zawołał:
— Za mną!
Więźniowie, nie mający nic do stracenia i nic do zyskania, poszeptali coś między sobą i poczęli kolejką iść za przykładem oficera. Jak czarne koty słaniali się w niepewnym połysku latarni po ceglanej cembrowinie tej sztolni. Nie wiedzieli, co ich czeka i dokąd idą, lecz szli chętnie, byleby doznać wzruszeń nadziei. Zeszedłszy w głąb studni minierskiej na sześćdziesiąt stóp, Rozłucki zatrzymał się przed wejściem do magistralnej galeryi dolnego piętra całego systemu kontrmin, które był sam budował. Wejście to było sklepione i obmurowane cegłą. Po chwili jego latarnia znikła w chodniku podziemnym. Ten korytarz główny, zwany z francuska „poterną“ (poterne), prowadzący z kazematów do min zewnętrznych, przechodził głębią ziemi pod murowanemi fundamentami skarp fortu, pod całym jego glacis i pod dnem zewnętrznej fosy na głębokości kilkudziesięciu stóp. Był