Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
22

czna... Gdy nie wracała, czuł jej nieobecność i z tego powodu złościł się wewnętrznie. Mruczał pod nosem „zdrowe“ oficerskie, a może nawet sołdackie wyzwiska. W pewnej chwili rzucił okiem na książkę z rozłożonemi stronicami, leżącą na siedzeniu, wywróconą tytułem do góry. Przeczytał tytuł: Laon and Cythna or The revolt of Islam by Percy Bysshe Shelley...
Sam umiał nieźle język angielski, który w szkole artyleryjskiej był wymagany i modny, — lubił czytać książki pisane po angielsku. Jakże chętnie zawiązałby rozmowę z młodziutką czytelniczką o przestudyowanych niegdyś pisarzach! Ale nie zechciałaby przecie rozmawiać z nim, z „moskalem“! A mógłby ją zdziwić oświadczeniem, że jest z pochodzenia niejako — polakiem, że miał matkę polkę, choć unitkę, więc prawosławną, a ojca nawet buntownika, rozstrzelanego za polski bunt. To wspomnienie, którego nigdy nie dopuszczał do siebie, myśl, której nigdy nie pozwalał stanąć na progu swej świadomości, myśl o tej zmazie hańby, — wróciła go na tor właściwy. Zebrał się w sobie i opancerzył przeciwko wszelkim wzruszeniom przypomnieniem, że jest oficerem i że ma w tym kraju w sposób bezwzględny strzedz honoru swej armii. Nastawił się tedy w sposób niezdobyty, groźny, niby najeżona od armat reduta, i czekał na nieprzyjaciela. Ale gdy ów nieprzyjaciel różowy, powiewny w swych sukniach, jakby w płatkach irysa, woniejący od nieuchwytnych perfum przesunął się obok jego kolan, znowu stracił należytą marso-