Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
181

zastygł i oniemiał od widoku, patrzyła na Piotra. Leżąc na twarz we krwi własnej, brocząc nią szczodrze, uśmiechnął się do niej radośnie i usiłował powiedzieć po polsku, że ją przeprasza za to, co ją spotkało. Patrzył na jej zsiniałe wargi, na nieruchome oczy.... Mowa splątała mu się w bełkot. Jakieś posępne, czarne wieko z chropowatemi wrębami przygniotło go krajem swym, pchnęło i potrąciło w niezgłębione fale mroku.