Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XIX.

Restauracya, w której zazwyczaj gromadzili się oficerowie, mieściła się na pierwszem piętrze hotelu największego w tem niewielkiem mieście, a najbardziej dbałego o cechę i opinię wielkomiejską. Restaurator niemałą zbijał fortunę. Czyste zyski płynęły do jego kieszeni nie tylko z tłuszczów i frytur, lecz również z ustawionego w głębi sali ekranu, na którym panoszyły się puste butelki po drogich likierach i zamorskich winach. Podochoceni wojacy na znak najlepszego humoru obalali stale ekran i tłukli wielobarwne szkła obcasami, a płacili słone rachunki jakoby za rozlane wina. Sala była co się zowie po słowiańsku restauracyjna, ozdobiona oleodrukami, suchemi wiechciami farbowanych kwiatów, ogłoszeniami niemieckich zdrojowisk i t. d.
Piotr Rozłucki stołował się w tym zakładzie od przyjazdu z Paryża. Ostatniemi czasy zwolna i systematycznie unikał towarzystwa kolegów z bateryi artyleryjskiej, niepostrzeżenie wysuwał się z zebrań klubowych i grzecznie wymawiał od pohulanek w gabinetach restauracyjnych. Tłomaczono to pychą, wykwitłą z zażyłego stosunku z generałem