Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
153

— Ja sam głęboko ich lubię. Świetny i piękny naród. Wszystko u nich swoje i nadobne, miękie jakoś, subtelne, niezrozumiałe. To tak. Lecz nasza państwowa racya stanu nie może się bawić w sentyment. Patrz pilnie dokoła siebie, Piotr Iwanycz. Ratuj swą duszę!
— Duszę? — uśmiechnął się Rozłucki.
— Tak, duszę! Rosya musi mieć synów wiernych. Kto jest z nią, ten musi być z nią nie połową, lecz całą duszą. Możesz stać się odszczepieńcem... jak... twój ojciec.
Piotr spojrzał mu w oczy surowo i śmiało.
— Każdy człowiek ma jedno przynajmniej prawo, które nie może mu być odjęte: prawo do swej duszy.
Generał ciężko dźwignął się z krzesła. Był chmurny, przybity. Mruknął trwożnie, niemal ze wstydem:
— Piotr-Iwanycz... pamiętaj na Tatjanę...
— Tatjanę... — powtórzył Rozłucki, czując, że blednie.
— Nie rozmawiałbym ja tak z tobą, gdyby nie ona... — wycedził generał przez zęby.