Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
148

cya? Zjadła wszystkie studenckie hasła, połknęła wszelkie socyalizmy. „Towarzysze“ zasiadają na fotelach ministrów.
— Tacy też to i „towarzysze“! Dla tego zasiadają, że najlepiej wiedzą, jak się do „towarzyszów“ zabierać, jak ich tępić własną bronią.
— Wszystko to jedno. A w narodzie — co? Konserwatyzm, rutyna, rozdrobnienie własności na jednomorgowe gospodarstwo, rolnictwo w upadku, skąpstwo sklepikarzy...
— Najbogatszy to naród na ziemi.
— Zaraz, zaraz... — perorował generał, — najbogatszy... Sto tysięcy apaszów w Paryżu, na wsiach brak nowoczesnych urządzeń, a nadewszystko szkół; w armii nieład, brak subordynacyi, kradzieże broni i sprzedaż jej nieprzyjacielowi; w szkołach wyższych — rutyna, w szpitalach, na poczcie, w biurach przestarzałe, formalistyczne porządki; na kolejach przedpotopowe wagony, jakich już nigdzie na świecie nie ujrzysz, chyba w muzeach, — grubijaństwo służby i humorystyczny bezład... Czytam ja tu w piśmie poważnem artykuł i za boki się trzymam. Roztrząsają pytanie, czy apasza tracić na gilotynie, czy wysłać à la Nouvelle, czy dać prawo agentowi, napadniętemu przez apasza, żeby mu bezkarnie w łeb palił. Agent policyi, zabity przez apasza, kosztuje państwo pięćdziesiąt tysięcy franków. Skazanie apasza na deportacyę kosztuje ośmset franków rocznie. Skazanie go na śmierć kosztuje summa summarum wraz z sądem, z wydatkiem na jego królewską mość mr. Deiblera — trzy tysiące