Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XV.

Pewnego dnia generał zawezwał Piotra depeszką pneumatyczną „na chwilę rozmowy“. Przeczytawszy ów list, Piotr zrozumiał, że nadeszła chwila stanowcza i że trzeba będzie zdać rachunek. Nigdy o tej minucie nie myślał, nie był w stanie myśleć, a nawet mężnie i świadomie nie chciał myśleć. Teraz oczyścił ubranie, uporządkował papiery i rzeczy, ułożył wszystko — i poszedł. Wkraczając na schody wspaniałego hotelu, marzył o Tatjanie, — to znaczy, — składał na jej ustach żałosny pocałunek.
Generał zajmował na drugiem piętrze wielki salon, cały wysłany dywanem i zastawiony wykwintnemi meblami. Z ulicy przez otwarte na balkon drzwi wdzierał się nieznośny hałas. Toteż generał własnoręcznie je pozamykał. Piotr spod oka obserwował jego ruchy i sennie przemierzał całą rozmowę, która nastąpić miała. Wiedza o tem, co mówić, jakie dawać odpowiedzi, układała się w krótkie, szybkie, bardzo proste zdania. Pomyślał: będę do upadłego bronił honoru Tatjany, a o sobie powiem prawdę. Generał odwrócił się od okna i rzekł, zacierając ręce: