Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KSIĄŻĘ
— Patrzyłem w oblicza tych malowideł...
(Wskazuje na portrety).
Twarze ich powiedziały mi, że podobnie zuchwałe słowa powinny być przez każdego z domu d’Este wtłoczone w gardło zuchwalca...
(Sułkowski zbliża się. Książę patrzy nań długo zgasłym wzrokiem).
— Kawalerze, — oto moja powiernica. Wyjaw jej zlecenie swego generała...
(Skinął głową, wstał powoli i odszedł ku bocznemu wejściu. Agnieszka prowadzi go, wspierając, aż do drzwi. Gdy się za nim zamknęły, wyniośle wraca, siada z uroczystą powagą na książęcem krześle i surowo wpatruje się w Sułkowskiego. Po długiej pauzie):

KSIĘŻNICZKA
— Mów, kawalerze!

SUŁKOWSKI
— Mam polecenie, ażeby traktować tylko z jedną osobą, z księciem Herkulesem, niegdyś panującym w Modenie.

KSIĘŻNICZKA
— Jestem w tej chwili zastępczynią księcia Modeny. Książę Modeny jest moim krewnym, wychowawcą i opiekunem. Sama należę do rodu Gonzagów, niegdyś książąt Mantui. Ręczę książęcem naszem słowem, że treść rozmowy nie wyjdzie poza nas dwoje, mnie i waćpana, a dojdzie jedynie do uszu księcia Modeny.