Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja was tylko usiłuję zdławić i pozbawić władzy nad ludem, której nie macie prawa piastować.
(Senatorowie skupiają się, grupują po kilku, szepcą pomiędzy sobą. Niektórzy żegnają księcia i zwolna, niepostrzeżenie wychodzą. Inni, rozmawiając, błądzą po sali. Franciszek Pesaro oddala się z zakrytą twarzą. Ktoś, wychodząc, głośno złorzeczy. Najdłużej zostaje hrabia diAntraigues. Patrzy na Sułkowskiego głęboko zamyślony. Wreszcie z obłudnym ukłonem uniżoności, na palcach wychodzi. Zostaje książę Modeny śmiertelnie blady, zagłębiony w swem krześle, z rękoma splecionemi na kolanach, z głową upadłą na piersi. Sułkowski zdala od niego stoi w drugim końcu sceny Trwa bardzo długie milczenie. Książę dźwignął głowę. Posępnie i złowieszczo patrzą na siebie. W czasie trwania tej ciszy nieznacznie rozchylają się połowice zasłony głównego wejścia i do sali ostrożnie a ciekawie zagląda Agnese Gonzaga, krewniaczka i wychowanica Herkulesa III-go).

KSIĘŻNICZKA
(z cicha do księcia)
— Wszyscy już rozeszli się, — wzburzeni, gniewni... Czemuż tu wasza książęca mość?... Sam? A! Jest ktoś jeszcze...

KSIĄŻĘ
— Możesz wejść, Agnesina...
(Księżniczka wchodzi).
Nie mogę ani mówić, ani odejść.
(Wskazuje z nienawiścią oczyma).
Poseł generała Bonaparte.

KSIĘŻNICZKA
— Czemuż jeszcze poseł zostaje? Czego żąda