Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ANTRAIGUES
— To jest deska ratunku. Musiałem to uczynić. Musiałem! Jeżeli zawiedzie nas nadzieja zdobycia Bonapartego, za tydzień, za dwa tygodnie trzeba będzie uciekać z Wenecyi.
(Służący we wspaniałej liberyi uchyla portyery i wymienia nazwisko).

SŁUŻĄCY
— Generał Condulmero.
(Wchodzi Condulmero, generalny pomocnik proweditora ziemi suchej. Kłania się nisko księciu, wita Antraigues’a).

KSIĄŻĘ
— Wodzu! Jakież wieści?

CONDULMERO
— Miłościwy panie, — wieści bardzo złe...

KSIĄŻĘ
— Nie rozumiem... Macie w mieście około czterech tysięcy rodaków i około jedenastu tysięcy Słowian. Tak powiadają. A przecież to jest siła! Stolica, przy jej położeniu, może być nie do zdobycia.

ANTRAIGUES
— Na morzu dwadzieścia pięć galer liniowych, piętnaście fregat, ze sto siedmdziesiąt brygów i łodzi kanonierskich. Z dziesięć tysięcy żołnierza załogi. W arsenale z ośm tysięcy sztuk broni.