Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

VENTURE
— Kiedyś od naczelnego wodza zażądał rozkazu do przedsięwzięcia tej wyprawy, — stałem w pobliżu. Patrzałem na jego twarz, na jego oczy. Podniósł na ciebie znagła oczy złe!

SUŁKOWSKI
— Złe oczy?

VENTURE
— Rzucił na ciebie przeklęte spojrzenie.

SUŁKOWSKI
— Nie obchodzą mię jego złe oczy, ani przeklęte ich spojrzenie.

VENTURE
— To nie dosyć. Przysięgam ci!... Czterdzieści lat mego życia strawiłem wśród zabobonów wschodu. Ty wiesz, że kocham cię, jak syna!

SUŁKOWSKI
— Wiem.

VENTURE
— Patrzałem. Bonaparte podniósł niepostrzeżenie, tajemnie rękę. Tego nikt nie widział i tego nikt nie zrozumiał, tylko ja jeden. Lecz ja to wiem napewno, jam zrozumiał!