Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kądkolwiek poniesie się myśl, wszędzie jest jego sława... Prace olbrzymie poruszyły się z odwiecznych swych miejsc, wędrują masy ludzkie, mówiąc o nim, jako o sile popychającej do drogi...

KSIĘŻNICZKA
(cicho)
— Zaćmij go waszmość!!

SUŁKOWSKI
— Dla czego żądasz tego, księżniczko?

KSIĘŻNICZKA
— Zaćmij go waszmość!

SUŁKOWSKI
— Ja nie mam szczęścia. Kiedy w Aleppo powziąłem wiadomość o wybuchu w Polsce insurekcyi, porzuciłem natychmiast wszystko i przez Konstantynopol, Bukareszt w przebraniu za ormiańskiego kupca puściłem się do kraju. Listy wierzytelne zaszyłem w futrzaną czapkę, ten oto wojskowy krzyż schowałem głęboko i przedzierałem się przez Węgry. Rząd austryacki przyrzekł pięćdziesiąt dukatów nagrody za schwytanie mię, byłem bowiem wówczas chargé d’affaires ambasady francuskiej w Konstantynopolu. Wielokrotnie mię aresztowano, trzęsiono moje rzeczy, ale przecie przetrwałem...

KSIĘŻNICZKA
— A więc masz waszmość szczęście.