Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KSIĘŻNICZKA
— Mógłbyś waszmość zaświadczyć z czystem sumieniem. Mówiłeś mi wówczas, w Wenecyi, słowa, które trafiły do mego przekonania.

SUŁKOWSKI
— Mówiłem wówczas... Nie zapomniałaś pani...

KSIĘŻNICZKA
— Nie zapomniałam. Słowa twoje zostały w mojej duszy. Wpatrzyłam się przez nie w sprawy weneckie, w nasze i spostrzegłam, że mówiłeś prawdę. Ujrzałam w istocie knowania magnateryi przeciwko ludowi, zdradę, tchórzostwo, nicość i to, co jest najnędzniejszego ze wszystkich podłości — schlebianie głupocie ludu, ażeby go zatrzymać w dawnem jarzmie. Głuchy gniew ocknął się we mnie. Nie należę już do tamtego świata!

SUŁKOWSKI
— Z jaką radością to słyszę!

KSIĘŻNICZKA
— Nie należę również do waszego świata. Och, nie! W duszy mojej, jak poranek po nocy, ocknął się nowy świat. To Włochy! Dobrześ to waszmość wówczas powiedział... Czarodziejska moja ojczyzna... Zbudziła się w mojej duszy rzymska duma. To waszmość tchnąłeś w moją duszę to marzenie Cola Rienzo... Uczułam, dzięki tobie, że po ziemi Rzymian depcą wrogowie, narzucają