Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mienne ojca serce, tako i teraz piorun strachu przeszył nieulękłe serca wyspiarzy.
Patrzyli się w zdumieniu na lica malowane, jakich nigdy jeszcze nie widzieli i na milczenie białej kości czoła.
A potem, czuciem tajemniczem popchnięci, skoczyli w łódź, nastawili szaty żaglów i na spienionych denegach pobieżeli do księcia, do Swantopołka we Gdańsku, trzymając wysoko w ręku a ponad głowami puszkę przeraźliwą.

*

Świętopełk, książę gdański, zrozumiał znaczenie zdobyczy i potrafił ją uczcić.
Zamknął szkatułę z głową świętej Barbary w swojem niezdobytem zamczysku, w komorze najtajniejszej Sartawic.
Świętopełk, syn Mszczuja i Zwienisławy, wnuczki Ratibora, (który na Helu kościół świętego Piotra zbudował), po wygaśnięciu rodu Ratiborowiców, opanował ich dziedzinę orężem czy podstępem.
Na wschód od tej dziedziny Ratiborowiców całe gdańskie Pomorze należało do Polski.
Zarządzali niem książęta, spokrewnieni z władcami zachodniego Pomorza, uznający nad sobą zwierzchnictwo Polaków.
Lecz ojciec Świętopełka Mszczuj Pierwszy, dziad Sambor i pradziad Subisław pisali się książętami gdańskimi i rządzili samodzielnie nadmorską krainą.