Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wyrażanie spraw głodu, miłości, ucieczki i napaści.
To my, wędrowcy ziemi, którzy już nie zabijamy, którzy potępiamy śmierć wszelką, którzy uwielbiamy wieczne życie w jego prawdzie i w jego złudzie, skazani jesteśmy za wszystkie twory ziemi na pamiętanie o wszystkiem.
Lecz ptaki niebios i ziemi bardziej, głębiej, szczerzej i piękniej od nas uwielbiają piękność i wolność istnienia.
Wznieśmy się z naszych podziemnych nor, z kanałów, jam, piwnic, z zatęchłych domów i stańmy się, w uwielbieniu wolności i piękności istnienia do wolnych i pięknych ptaków podobni!
Uwielbiajmy pospołu z nimi piękność wiekuistą, minioną i dzisiaj żywą.
Uwielbiajmy pochody słońca nad lądami, które są i nad rzekami, których już niema, — wschody i zachody, wznioślejsze w swem czarodziejstwie ponad śpiew ptasi i ponad słowo człowieka, — nawroty wieczne, a nigdy nie ulegające odmianie.
Uwielbiajmy zawsze nanowo niespodziewane, a wieczyście nawracające się o swej godzinie wędrówki księżyca w nocnych niebiosach, według odwiecznych, niezłomnych, świętych zakonów, wśród olśnionych przezeń obłoków, których połyski i cień zachwycają po wszystkie czasy duszę człowieka.
Wznieśmy się w radości naszej ponad utwierdzenie, w przestwór elementów i nad niezmierzone bezgranicza morza.

*