Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Zaraz po Mszy rozkazał Notebom Kuźniowi
Zwołać cieśli. My, spełniać rozkazy gotowi,
Od nowego kościółka śpieszym ku staremu.
Nie byłyć tam zlecenia wszystkie po naszemu:

150 
Mieliśmy być pierwszymi, co niewdzięczne ręce

Mieli podnieść na kościół! To też w serca męce
Ledwom się nie rozpłakał. Lecz cóż tu pomoże
Sprzeciwiać się: — myślałem — tak więc w Imię Boże
Wzięliśmy się do pracy.”
 

155 
Jak młyn, niezmordowane gdy rozpuści żarna,

Tem głośniej ci klekoce, im mniej sypiesz ziarna,
I palczastemi szybciej wywija skrzydłami:
Tak też Marcin swe czyny okraszał gestami.
Mleł rękami, nogami, głową i ramiony,

160 
A z ust suł się jak z pytla słów strumień upstrzony.

To się schyla, to stęka, to nogi rozstawia
Do dźwigania ciężaru jakiegoś: rozprawia
O stawianiu zbyt trudnem mostu z dachu wieży;
Na nim pierwsza drabina; ta pochyło leży

165 
Na dachu; do niej drugą spoiwszy klamrami,

Dźwiga się ku kopule, wiosłuje rękami,
By się nie wywróciła, i nuż stawia kroki,
Aby goście widzieli, jak lazł pod obłoki.
Wdrapał się aż ku gałce. Jak chłopiec radośnie,

170 
Kiedy wpiął się do gniazda na wysokiej sośnie,

Nogami i lewicą trzyma się gałęzi,
A prawą stadko piskląt gdzieś w zanadrzu więzi:
Tak się przypiął Grabara do bliskiej jabłonie,
Pokazuje, jak biegłe w domacaniu dłonie

175 
Umiały w gałce znaleźć opisy przeszłości,

I już okiem zw ycięzcy poziera na gości.
Ci w śmiech! widząc, jak mocno trzymał się rękami,
Jakby sto łokci wisiał ponad ich głowami.